niedziela, 9 grudnia 2012

Pomarańcze, pomarańcze...






O tej porze roku pomarańcze nabierają niezwykłej mocy. Dla mnie stanowią esencję Świąt. Ich zapach i smak jest obecny w całym domu. Nadziewane goździkami lub pokrojone w plastry, suszą się na kaloryferach, żeby za chwilę pięknie ozdobić choinkę. Kawałki skórki, zasypane cukrem, czekają w słoiczku na swój występ w świątecznym pierniku i jeszcze te, pływające w kompocie z suszu...
 
To, jednak nie wszystko, co potrafią. Pomarańcze nie tylko nadają magii Świętom, intensywnie też stymulują zmysły. Wymyśliłam więc zabawę, która zbliżyła Jurka do tych cudownych owoców. Kiedy tylko zaczyna się pomarańczowy sezon, wyciągam z szafki wyciskarkę i korzystając z chęci pomocy, jaką dość mocno przejawia mój synek, angażuję go do przygotowania soku.
 
Wyciskając pomarańczę Jurek, przede wszystkim, musi ją dotknąć, następnie przycisnąć, żeby wprawić urządzenie w ruch, później czuje pod dłonią wibracje kręcącej się wyciskarki. W kuchni rozchodzi się zapach pomarańczy. Jurek uwielbia zanurzać nos w powstałych miseczkach. Na koniec jest nagroda - picie własnoręcznie wyciśniętego soku, a ten smakuje zdecydowanie lepiej niż zrobiony przez Mamę :)
 
 
 
 
 
 
SMACZNEGO !
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz