Święta się skończyły, ale zaczął się karnawał. A jak
karnawał, to musi być kolorowo!
No właśnie, te kolory… Powinny mile się kojarzyć, a niejednemu rodzicowi potrafią, może nie
spędzić sen z powiek, ale nieźle zaprzątnąć głowę. Postanowiłam więc podzielić
się z Wami moimi doświadczeniami w tym temacie. Może komuś się przydadzą… J
Mając świadomość, że nasz mózg łatwiej zapamiętuje,
kiedy wykorzystujemy do tego jak
najwięcej zmysłów, spróbowałam zapoznać
Jurka z kolorami w bardziej namacalny sposób, niż tylko przez pokazywanie mu
obrazków w książeczce. Każdy człowiek
zaczyna poznawanie świata właśnie poprzez zmysły i jesteśmy do tego przygotowani
już od chwili narodzin.
W tym celu używałam drewnianych klocków z Ikei lub kilku rzeczy codziennego użytku i czterech kartek w podstawowych kolorach. Zabawa polegała na tym, że rozkładałam mu kartki na podłodze, a obok kładłam klocki lub rzeczy (początkowo po jednej z każdego koloru, w zależności od tego, czym był w danym momencie bardziej zainteresowany) i pytałam: co możemy położyć np. na żółtą kartkę, która z tych rzeczy ma ten sam żółty kolor? W ten sposób Jurek mógł sobie każdy kolor dotknąć, powąchać czy nawet polizać (zwłaszcza klocki –uwielbiał je wąchać i brać do buzi J. Przy okazji utrwalał sobie nazwy rzeczy, których używaliśmy.
Tu zabawa drewnianymi klockami:
Klocków używaliśmy również do nauki kształtów, ale to temat na inny post :)
A tu już zabawa rzeczami:
Poza taką zabawą, podczas rozmowy, np. przy ubieraniu,
starałam się opisywać rzeczy przez ich kolor. Prosiłam Jurka, żeby podał mi
jakąś rzecz, określając ją przez kolor, np. żeby podał mi niebieski samochodzik,
kiedy obok stał drugi, czerwony. Gdy
Jurek prosił o picie, pytałam się w którym kubeczku chce: zielonym czy żółtym?
Podczas rysowania pytałam się go, którą kredkę mu podać: czerwoną czy
niebieską? Chodziło o to, żeby sam użył nazwy koloru. Początkowo operowaliśmy
czterema podstawowymi kolorami, z czasem rozszerzyliśmy paletę.
Tak naprawdę, każdy sposób jest dobry, jeśli jest skuteczny J Przestrzegam jednak
przed odpytywaniem wprost. Mało kto to lubi, a dziecko może się tylko
zniechęcić.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam Szczęśliwego Trzynastego
i udanego, kolorowego karnawału J
Mojemu synkowi nauka kolorów nie przychodziła łatwo i właśnie taka nauka w zabawie okazała się bardziej owocna od wszystkich książeczek o kolorach, jakie mieliśmy. Nam sprawdziły się pierwsze gry planszowe, gdzie dzieci rzucają kolorową kostką i stają swoim pionkiem na polu o odpowiednim kolorze. Trzymam kciuki, aby zabaw sensorycznych, w tak przyjemnej oprawie, na Twojej stronie przybywało;)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i obiecuję, że postaram się sprostać oczekiwaniom:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda